Bahrajn, Emiraty i Arabia na Tour de Pologne. Miliony od szejków płyną do zawodowego kolarstwa

Tekst pierwotnie ukazał się 30.07.2023 r. na stronie Wprost.

W tegorocznym Tour de Pologne pojadą drużyny wspierane przez trzy państwa arabskie. W peletonie nie będzie jednak żadnego kolarza z tych krajów. Kolarstwo, podobnie jak kilka innych sportów, stało się dla szejków narzędziem marketingowym. Nie zamierzają poprzestawać na finansowaniu zawodników – chcą też organizować prestiżowe wyścigi. W planach mają nowy Wyścig Pokoju.

Tradycji kolarskich na Bliskim Wschodzie brak. Szejkowie od przeszłości wolą jednak przyszłość i inwestują pieniądze tam, gdzie te mogą im dać korzyści. A kolarstwo, z charakterystyczną dla siebie symbiozą sponsorów i uczestników, idealnie nadaje się na platformę promocyjną.

Nazwy wykładających największe pieniądze sponsorów są w zawodowym peletonie tożsame z nazwami wspieranych przez nich grup. Mówiąc o klubowej przynależności kolarzy, kibice i komentatorzy nie wymieniają więc nazw miast, a konkretne marki. To znakomity nośnik reklamowy.

Wielu sponsorów wrosło w kolarski światek. Zajmujący się pożyczkami konsumenckimi Cofidis daje pieniądze i nazwę grupie kolarskiej z Francji od 1996 roku. Ubezpieczyciel AG2R wspiera inną francuską ekipę o rok krócej.

Od kilku lat na liście sponsorów pojawiają się nazwy krajów – przede wszystkim tych z Bliskiego Wschodu.

Sponsor pilnie poszukiwany

Zawodowe kolarstwo to drogi sport. Największe i najsilniejsze grupy mają budżety na poziomie kilkunastu do kilkudziesięciu milionów euro. Profesjonalny sprzęt kosztuje, a czołowi kolarze zabierają na wyścigi nawet po kilka rowerów. Peleton jeździ po całym świecie – trzeba więc opłacić podróże i zakwaterowanie. I oczywiście pensje kolarzy i rozbudowanego sztabu: mechaników, lekarzy, masażystów, analityków.

Premie za wygrane wyścigi nie są specjalnie wysokie: za zwycięstwo w tegorocznym Tour de France Duńczyk Jonas Vingegaard zgarnął pół miliona euro. Ale że kolarstwo to, wbrew pozorom, sport drużynowy, nagrodą podzielił się z kolegami z zespołu.

Zwycięzca Tour de Pologne dostanie czek na 14 tysięcy euro. Jakiekolwiek nagrody otrzyma pierwsza dwudziestka klasyfikacji generalnej. Ci z miejsc 10-20 po 350 euro.

Finansowa stabilność grupy zależy więc od umów sponsorskich. Tradycyjnie sponsorzy pochodzili z kraju, w którym zarejestrowana była dana grupa. Jedyną polską ekipę w cyklu World Tour wspierało CCC. W rodzime grupy latami inwestowały holenderski Rabobank czy brytyjskie Sky. Ale nawet w tak dużych firmach przychodzi czas na cięcie wydatków. Dlatego decydenci poszczególnych grup coraz częściej zaczęli patrzeć na Bliski Wschód, gdzie podejście do wydawania pieniędzy jest nieco elastyczniejsze.

W Europie brakuje sponsorów. Brakuje firm, które chciałyby wziąć na siebie tak duże budżety. Bahrajn czy Emiraty dają 20-25 milionów euro rocznie. A zdaje się, że to działa na zasadzie, że mamy tyle, ile potrzebujemy, bo tam się nikt z wydatkami nie liczy – mówił w programie „Świat, sport, polityka” komentator kolarstwa Adam Probosz.

Zjednoczone Emiraty Arabskie w zasadzie w całości przejęły legendarną włoską grupę Lampre. Razem z zawodnikami, sztabem i licencją. Dziś ściga się w niej m.in. Rafał Majka. Oprócz kraju, grupa nosi w nazwie również nazwę narodowego przewoźnika – Emirates. To flagowy sponsor ZEA, regularnie pojawiający się chociażby na piłkarskich. Dał też nazwę stadionowi Arsenalu.

Bahrajn swoją grupę stworzył od zera. Pomysł narodził się w głowie trzeciego w kolejce do tronu księcia Nassera. Pieniądze płyną od państwowych gigantów naftowych (Bapco) czy telekomunikacyjnych (Balteco). W składzie grupy też jeżdżą Polacy: Kamil Gradek i Filip Maciejuk.

Saudyjczycy na razie postawili tylko na sponsoring. Zarejestrowana w Australii grupa ma w nazwie amerykańskiego producenta kamperów Jayco i wpisane na listę UNESCO miasto Al-Ula, położone właśnie w Arabii Saudyjskiej. Branżowe plotki głoszą, ze wkrótce drugim saudyjskim sponsorem w peletonie będzie NEOM –  budowane megamiasto, na które Rijad zamierza przeznaczyć pół biliona dolarów.

NEOM miałby finansować holenderską grupę Jumbo-Visma, w której jeździ ostatni triumfator Tour de France, Jonas Vingegaard. Wpisywałoby się to w politykę szejków, by nie tylko być obecnym w sporcie na najwyższym poziomie, ale być blisko najlepszych. Największy rywal Vingegaarda, Słoweniec Tadej Pogačar, ściga się w barwach Emiratów.

Inwestycja w dwa kółka

Drogi są różne, ale cel ten sam: promować kraj wizerunkowo, turystycznie i biznesowo. Przyciągać inwestycje i poprawiać swoją reputację. W końcu złoża ropy i gazu nie są nieskończone.

Sportowa ofensywa zakrojona jest szeroko. Obecnie najgłośniej o horrendalnych sumach wydawanych przez Arabię Saudyjską na pensje piłkarskich gwiazd. Ale Saudyjczycy wydają też dziesiątki milionów dolarów na organizację prestiżowych gal bokserskich i setki na inwestycje w e-sport.

Katar taśmowo organizuje mistrzostwa świata: w lekkoatletyce, piłce ręcznej i nożnej. Na horyzoncie są te koszykarskie. Do tego jest w posiadaniu PSG i licytuje się o zakup Manchesteru United.

ZEA mają w portfolio kilkanaście klubów piłkarskich ze świata, na czele z Manchesterem City. Tam, w Arabii, Katarze i Bahrajnie ścigają się kierowcy Formuły 1.

Z polskiej perspektywy inwestowanie akurat w kolarstwo może nie wyglądać przekonująco. Wszak nie jest to najpopularniejszy nad Wisłą sport. Jako takie zainteresowanie dyscypliną podtrzymują sukcesy Rafała Majki i Michała Kwiatkowskiego (na tegorocznym Tour de France wygrał etap) oraz organizacja Tour de Pologne. Za to globalna widownia trzech największych wyścigów: Tour de France, Giro d’Italia i Vuelta Espana, szacowana jest na miliard osób. Każdego wyścigu z osobna.

Dalsza część tekstu do przeczytania tutaj:

https://www.wprost.pl/kraj/11325889/miliony-od-szejkow-plyna-do-zawodowego-kolarstwa-w-europie-brakuje-sponsorow.html