Tekst pierwotnie ukazał się 16.12.2022 r. na stronie Wprost.
Piłkarsko Chiny znów okazały się za słabe na mundial. Sportowe niepowodzenie rekompensują sobie tuż poza katarskimi boiskami. Chińskie firmy budowały turniejową infrastrukturę. Chińskie marki wpompowały w reklamą najwięcej pieniędzy spośród wszystkich sponsorów. Wreszcie, państwowy Sinopec podpisał z Katarczykami najwyższy w historii kontrakt gazowy. Może Chińczycy w piłkę grać nie umieją, ale biznesie i dyplomacji pozostają w światowej czołówce.
– Dostaliśmy tylko szkic i mieliśmy na jego podstawie stworzyć produkt. Początkowo wychodziły nam dość brzydkie zabawki, ale w końcu udało się zrobić coś fajnego – mówi na antenie CCTV Zhou Senya, menadżer projektu w jednej z fabryk w chińskiej prowincji Guangdong. To tu powstał i stąd ruszył w świat La’eeb – maskotka mistrzostw świata w Katarze. Dla jednych wygląda jak duszek, dla drugich jak arabskie nakrycie głowy. Innym przypomina płaszczkę. Producentowi nie robi to różnicy – ważne, że się sprzedaje.
– Po okresie pandemii mistrzostwa stały się dla nas znakomitą szansą na odbicie – zauważa Chen Leigang, prezes firmy, która tchnęła życie w La’eeba.
Z Chin do Kataru pofrunęła nie tylko uśmiechnięta maskotka. Chińskie media ochoczo pokazują wnętrza zasilających katarskie sklepiki i kramy fabryk. Powstało w nich około 70% mundialowych gadżetów. Kibicowskie koszulki, szaliki i flagi. Breloczki, figurki oraz magnesy. Niemal wszystko pochodzi z miejscowości Yiwu, nazywanej „największą hurtownią świata”. To tam wyprodukowano sto tysięcy piłek. Pamiątkowych, dla fanów. Te meczowe powstają akurat w północnym Pakistanie.
Wyposażony w gadżety Made in China kibic może zakwaterować się w tymczasowych lokalach kontenerowych – też Made in China. Prąd do gniazdek i zasilenia huczącego klimatyzatora dostarcza postawiona przez Chińczyków 800-watowa elektrownia słoneczna. Pierwsza taka w ropo- i gazozależnym Katarze. Z wioski kibicowskiej na mecz dojechać można autobusem – chińskim, a jakże. Spośród ponad 2300 maszyn sprzedanych Katarczykom na mundial maszyn, blisko 900 to pojazdy elektryczne.
I wreszcie stadiony. Inwentaryzując swoje udziały w mundialu, Chińczycy wyróżnili nawet fakt, że użyte do budowy Stadium 974 kontenery (dwa mecze fazy grupowej zagrali tam Polacy) pochodzą w większości z Chin. Jednak ich największa chluba to Lusail Stadium, na którym rozegrany zostanie finał mistrzostw. Chińczycy, w ramach tzw. dyplomacji stadionowej, od lat angażują się w budowę infrastruktury sportowej na całym świecie. Jednak takiego stadionu dotąd nie postawili.80-tysięczny obiekt pokrywa membranowy dach – największa na świecie tego typu konstrukcja.
– Po raz pierwszy chińskie przedsiębiorstwo było głównym wykonawcą przy projekcie i budowie stadionu według najwyższych standardów FIFA – cieszy się inżynier Li Bai.
To wszystko nieco zastępcze powody do dumy. Tych piłkarskich nie ma, bo chińska reprezentacja znów przepadła w eliminacjach. Kilkutysięczna grupa chińskich kibiców, która kupiła bilety na mundial i wielomilionowa publika przed telewizorami, zostały skazane na dopingowanie innych drużyn.
– Chińczycy bardzo pozytywnie odebrali zwycięstwa i przejście fazy grupowej przez Koreę i Japonię, choć na co dzień nie mają o tych krajach najlepszego mniemania. W chińskim internecie można było znaleźć ironiczne komentarze, że skoro Japonia wygrywa z Niemcami i Hiszpanią, to porażki Chin z Japonią nie oznaczają, że chińska reprezentacja jest słaba –komentuje Krzysztof Pawliszak, tłumacz i obserwator Chin.
Ale chińska kadra jest słaba. I chociaż władze i włodarze od lat próbują coś z tym zrobić, nie zanosi się, by szybko im się udało.
Łatwiej poszło z majstrowaniem przy telewizyjnych transmisjach z Kataru. Na krążących po internecie filmikach widać, że chińscy nadawcy pokazują mecze z kilkudziesięciosekundowym opóźnieniem i podmienionymi ujęciami. Ręczne sterowanie obrazem miało zapobiec pokazywaniu trybun, wypełnionych tłumami kibiców bez maseczek. Chińskie władze kontynuują bardzo restrykcyjną walkę z pandemią COVID, a mundial zbiegł się w czasie z niespotykanymi w Chinach protestami – właśnie przeciwko niekończącym się lockdownom.
– Chińscy kibice zwracali uwagę na brak maseczek u fanów w Katarze, choć opóźnianie transmisji i podmienianie kadrów mogło mieć na celu ewentualne wycięcia niewłaściwych z punktu widzenia chińskich władz haseł czy symboli. Na jednym z meczów ktoś w okolicach bramki trzymał flagę Turkiestanu Wschodniego [prowincja zamieszkała przez prześladowanych przez władzę Ujgurów – przyp. red.] – mówi Krzysztof Pawliszak.
Ze spokojem, a nawet dumą, można w chińskich mediach pokazywać bandy reklamowe.
Futbol furtką do biznesu
Od kilku lat Chińczycy są coraz mocniej obecni w piłkarskim biznesie. Przez przedsiębiorcze chińskie ręce przechodziły angielska Aston Villa, madryckie Atletico i odkupiony od Sivlio Berlusconiego AC Milan. Cierpliwości było jednak mniej niż zapału i wszystkie trzy drużyny mają już nowych właścicieli. W posiadaniu Chińczyków pozostają za to Inter oraz angielskie Wolverhampton, Birmingham, Reading i West Bromwich Albion.
Zainicjowana kilka lat temu piłkarska ofensywa nie ograniczyła się do kupowania udziałów w europejskich klubach. Z workiem juanów pod pachą, Chińczycy zapukali do drzwi FIFA.
– Wykorzystali wizerunkowy dołek FIFA po wybuchu skandalu korupcyjnego. Niektóre zachodnie marki nie chciały wtedy być kojarzone ze światową federacją, a Wanda Group uznała, że to dobra okazja by wskoczyć do elitarnego grona FIFA Partners – mówi Łukasz Bączek, specjalista ds. marketingu sportowego.
FIFA Partners to wąskie grono z drogim biletem wstępu. Od lat są w nim Adidas, Coca-Coca czy VISA. Krócej Hyundai. Przed obecnym mundialem dołączyły Qatar Airways i Qatar Energy.
Dalsza część tekstu do przeczytania tutaj: