FIFA ogłosiła, że Arabia Saudyjska będzie gospodarzem mundialu w 2034 roku. A w zasadzie tylko potwierdziła już wcześniej podjętą decyzję. Nie dość, że Saudyjczycy byli jedynym kandydatem do organizowania turnieju za 10 lat, to ich wygraną już w październiku 2023 roku obwieścił Gianni Infantino. Zrobił to na swoim Instragramie.
Przyznanie Arabii Saudyjskiej praw do organizacji mistrzostwa świata w 2034 roku odbyło się przez aklamację. Podobnie jak potwierdzenie decyzji o organizacji mundialu w 2030 w Maroku, Hiszpanii, Portugalii, a także trzech otwierających ten turniej spotkań w Paragwaju, Urugwaju i Argentynie.
Taka jednomyślność jest niespotykana w głosowaniach z udziałem podobnie dużej liczby państw. Tu jednak nie do końca chodziło o głosowanie i wybór, a raczej o formalne potwierdzenie już dawno powziętej decyzji. O wpis do protokołu.
Wyglądało to dość absurdalnie, gdy na wirtualnym kongresie w Zurychu Gianni Infantino bił brawo w opustoszałej sali i zachęcał do oklasków siedzących przez komputerami przedstawicieli zrzeszonych w FIFA federacji.
![](https://pids.pl/wp-content/uploads/2024/12/image-3.png)
Sprzeciw wobec takiego doboru gospodarzy już wcześniej publicznie deklarowała Norweska Federacja Piłkarska. Szefująca jej Lise Klaveness mówiła o “wadliwości” i “niespójności” procesu wyborczego. Dodatkowo, na początku wirtualnego spotkania odczytany został jej list, w którym wyraziła “obawy związane z procesem.” Sekretarz generalny Mattias Grafström poinformował, że FIFA zajmie się listem, ale po kongresie. W środę na wątpliwości nie było czasu, choć zgłosili je także Szwajcarzy.
Kilka dni przed kongresem o poparciu kandydatur poinformowała Niemiecka Federacja Piłkarska (DFB). Za uzasadnienie posłużyły slogany z podręcznika pijarowca o “trudnej decyzji”, “poważnym traktowaniu krytyki kandydatury”, “kontynuacji zaangażowania w dialog.”
Sprzeciwić się było niepolitycznie. Nawet jeśli chodziło wyłącznie o sprzeciw symboliczny. Podpadłoby się i przyszłym gospodarzom, i forsującemu ich kandydaturę szefowi FIFA. A do tego ryzykowałoby się zrobieniem pod górkę decydentom w swoim kraju, którzy mają liczone w baryłkach powody, by utrzymywać z Arabią Saudyjską dobre relacje.
Wyznaczenie – to słowo jest zdaje się bardziej adekwatne niż „wybranie” – akurat takich gospodarzy mundialu, zostało dokładnie przemyślane i zaplanowane. Mundial na trzech kontynentach będzie może nieekologiczny i niepraktyczny (głównie dla mediów i kibiców), ale to polityczno-proceduralny majstersztyk Gianniego Infantino.
FIFA to On
Po skandalu korupcyjnym wokół przyznania organizacji mistrzostw Katarowi i Rosji, FIFA obiecywała poprawę. Za grzechy działaczy głową zapłacił Sepp Blatter, a po przetrąconych karierach członków skompromitowanego Komitetu Wykonawczego na szczyt władzy dotarł Gianni Infantino.
Szwajcar obiecywał oczyszczające reformy organizacji. Proces wyboru gospodarza mundialu został zmodyfikowany – niesławny i podatny na szeleszczące argumenty Komitet Wykonawczy zakończył swoją działalność. Teraz wyboru gospodarza mistrzostw dokonują przedstawiciele wszystkich zrzeszonych w FIFA federacji. W teorii jest bardziej demokratycznie. W praktyce – najważniejsze decyzje i tak podejmuje Infantino. To on przewodniczy Radzie FIFA – 37-osobowemu gremium decydującemu o tym, które kandydatury mogą trafić pod głosowanie. I właśnie Rada już ponad rok temu ogłosiła, że i na rok 2030 i na 2034 bierze pod uwagę tylko po jednej propozycji. Mundial w 2030 roku Rada de facto przyznała Maroku, Hiszpanii i Portugalii, dorzucając trzy jubileuszowe mecze w Argentynie, Paragwaju i Urugwaju.
Maroko starało się o mistrzostwa od 1994 roku. W kolejnych edycjach FIFA konsekwentnie odrzucała nadchodzące z Rabatu oferty nie dając wiary, że Maroko samodzielnie udźwignie organizację turnieju. Pomysł połączenia sił z Portugalią i Hiszpanią nie wydawał się więc zły. Zwłaszcza, że iberyjska kandydatura wyglądała na bardzo silną, a zachodnia Europa, gdzie wciąż bije serce światowej piłki, nie gościła mundialu od 2006 roku.
Dobrze wyglądała też kandydatura południowoamerykańska. Szczególnie pod względem wizerunkowym (ekonomicznym już niekoniecznie), bo w 2030 przypada stulecie pierwszego mundialu organizowanego w Montevideo. Trudno było jednak przewidzieć, że FIFA wpadnie na pomysł połączenia tych ofert i organizacji mistrzostw na trzech kontynentach. Dlaczego powstał ten logistyczny potworek?
FIFA piecze cztery pieczenie na jednym ogniu. Po pierwsze, Maroko wreszcie dostaje mundial. Po drugie, po 24-letniej przerwie mistrzostwa odbędą się w zachodniej Europie. Po trzecie, szykuje się okazały jubileusz pierwszego mundialu w 1930 roku. Po czwarte – być może najważniejsze, choć wcale nie najbardziej oczywiste – FIFA jednym ruchem odhacza w swoim harmonogramie trzy kontynenty i w 2034 roku może ponownie rozbić swoje mundialowe miasteczko w Azji, formalnie spełniając swoje własne kryteria rotacji kontynentalnej.
Na 2034 rok w grze została więc Azja i Oceania. FIFA ogłosiła przyjmowanie ofert na początku października 2023 roku i dała na ich składanie niecały miesiąc. Na złożenie swojej Saudyjczycy potrzebowali kilkudziesięciu godzin. Pojawiały się informacje, że zrzeszeni teraz w AFC Australijczycy podejmą rękawicę i powalczą o mundial (być może do spółki z Malezją, Indonezją i Singapurem), ale AFC szybko poparło ofertę Saudyjczyków, skutecznie zniechęcając Australijczyków do rywalizacji.
31 października 2023 roku Gianni Infantino napisał na swoim Instagramie, że mundial w 2034 roku zorganizuje Arabia Saudyjska.
Najlepsza kandydatura w historii
O tym, że Arabia chce organizować mundial mówiło się jeszcze przed mistrzostwami w Katarze. Już w czasie samego turnieju pojawiały się informacje o wspólnej kandydaturze z Egiptem i Grecją, która zapewne była rozważana jako bajpas dla harmonogramu kontynentalnego – Europa i Afryka mogły starać się o mundial już w 2030 roku, a Saudyjczycy nie chcieli zbyt długo czekać na swoją kolej. Jak się okazało, FIFA znalazła inny sposób na obejście własnych zasad.
Katarski mundial był okazją do demonstracji przyjaźni między emirem Kataru a następcą saudyjskiego tronu. Demonstracji zaskakująco wylewnej, biorąc pod uwagę, że jeszcze niespełna dwa lata wcześniej Arabia przewodniczyła koalicji państw, próbującej gospodarczo i politycznie zdusić mniejszego sąsiada. Teraz przywódcy obu krajów wspólnie oglądali mecz otwarcia i deklarowali deklarowali wzajemnie trzymanie za siebie kciuków. Ale to nie oznaczało porzucenia rywalizacji przez ich państwa rywalizacji o wizerunek regionalnego lidera. Również w piłce.
Może i Leo Messi wniósł w górę Puchar Świata ubrany w katarski biszt, ale jest twarzą saudyjskiej turystyki.
Może Cristiano Ronaldo w Katarze zdobył bramkę na piątym mundialu z rzędu, ale to w saudyjskim Al-Nassr strzela gole na co dzień.
Może i Katar został pierwszym arabskim gospodarzem mundialu, ale Arabia też ten mundial zorganizuje. W dodatku większy (więcej uczestników i stadionów) i na pewno jeszcze droższy.
Saudyjski mundial ma zostać rozegrany na 15 stadionach, z czego 11 trzeba wybudować. Wśród nich obiekt w powstającym dopiero gigamieście Neom i 90-tysięczy Stadion Króla Salmana w Rijadzie.
Ponieważ ponad 2/3 stadionów istnieje tylko w folderach reklamowych, ryzyko związane z infrastrukturą sportową zostało w raporcie oceniającym saudyjską kandydaturą oszacowane jako „średnie.” Na tym samym poziomie umieszczone zostało ryzyko związane z bazą hotelową (trzeba będzie powiększyć ją co najmniej czterokrotnie), transportem (komunikacja autobusowa w Rijadzie mocno kuleje, a metro w tej 8-milionowej metropolii ruszyło dopiero na początku grudnia tego roku) oraz czas organizacji turnieju (z uwagi na klimat prawdopodobnie znów czeka nas zimowy turniej).
Oceniający nie znaleźli żadnego elementu, który stwarzałby wysokie ryzyko dla organizacji mundialu. W najważniejszych przy podejmowaniu decyzji kwestiach technicznych, Saudyjska oferta zebrała 419.8/500 punktów. Żadna kandydatura wcześniej nie była tak wysoko oceniona.
![](https://pids.pl/wp-content/uploads/2024/12/image-2.png)
W raporcie jako „średnie” wskazano też ryzyko związane z prawami człowieka, co spotkało się ze zrozumiałym sprzeciwem organizacji zajmujących się bronieniem tych praw. Na ich regularne naruszenia i łamanie wskazują liczne raporty Amnesty International czy Human Rights Watch. Dotyczą m.in. penalizacji homoseksualizmu, braku wolności prasy, ograniczonych praw kobiet i notorycznego łamania praw pracowniczych. Z Arabii regularnie napływają doniesienia o kolejnych wykonanych wyrokach śmierci – tylko w 2024 roku było ich ponad 300. W licznych przypadkach zarzuty formułowano ogólnikowo.
W Arabii Saudyjskiej pracuje ok. 13 milionów obcokrajowców. Gro z nich stanowią pracownicy fizyczni z Indii, Nepalu, Bangladeszu, Egiptu czy Etiopii. Brytyjska stacja ITV wyemitowała w październiku dokument „Inside Saudi Arabia”, pokazujący warunki pracy i zakwaterowania robotników przy budowie Neom. W filmie podano, że od 2017 roku w wypadkach przy pracy, z przemęczenia i z powodu niewłaściwych warunków sanitarnych, zmarło ponad 21 tysięcy robotników. Human Rigths Watch pozyskał od bangladeskiego rządu informacje, że w pierwszym półroczu 2024 roku w Arabii zmarło blisko 900 obywateli tego kraju. W 80% zgonów otrzymało adnotację “z przyczyn naturalnych”, co zdaniem aktywistów jest wygodną wymówką, mającą zamykać drogę do ewentualnych śledztw. FIFA najwyraźniej poważniej traktuje dane samych Saudyjczyków, zapewniających, że śmiertelność wśród robotników jest w ich państwie jedną z najniższych na świecie.
Krytykoodporni
Krytyka spada na FIFA również za decyzję w sprawie mundialu za sześć lat. Już w 2026 roku trzeba będzie sporo polatać między meksykańskimi, kanadyjskimi i amerykańskimi miastami. W 2030 podróży piłkarzy, kibiców, a przede wszystkim zapewne działaczy, będzie jeszcze więcej. Ręce mogą zacierać partnerzy FIFA – Qatar Airways i produkująca paliwo lotnicze Saudi Aramco. Na alarm biją za to aktywiści klimatyczni. Co na to FIFA? Obiecuje bohatersko rozwiązać stworzony przez siebie problem. Choć nie podaje w jaki sposób zamierza „złagodzić wpływ na środowisko.”
FIFA jest dziś organizacją na tyle silną i bogatą, że krytyką swoich działań nie musi się przejmować. Nawet jeśli są to działania wprost sprzeczne z deklarowanymi przez nią działaniami. Gianni Infantino regularnie gości na salonach i spotyka się z możnymi tego świata. Zwykle to oni mają interes do niego, a nie odwrotnie. Ma więc poczucie, że wszystko co robi, robi dobrze. A przynajmniej takie sprawia wrażenie.
Nad FIFA nie ma kontroli. Nie ma też narzędzia efektywnego nacisku na zapadające w Zurychu decyzje. Sprzeciwu poszczególnych federacji trudno oczekiwać, bo FIFA ma narzędzia dyscyplinujące (w Katarze gotowa była ukarać sportowo drużyny, których kapitanowie założą tęczowe opaski). Dźwigni finansowej mogliby użyć sponsorzy, ale ci wolą iść z nią pod rękę i dzielić się łupami. W dodatku coraz większa liczba fifowskich partnerów pochodzi z tych krajów, których polityka jest poddawana krytyce.
Nie pomaga środowisko polityczne, bo to ma z FIFA w dużej mierze zbieżne interesy. Mundial w 2034 roku nie odbędzie się przecież w kraju izolowanym od świata. Przeciwnie, Arabia Saudyjska jest na wznoszącej również w polityce międzynarodowej, gdzie – także poprzez sport – wypracowuje sobie silniejszą pozycję. Gdy w 2022 roku organizacje pozarządowe wyliczały grzechy Kataru, politycy z całego świata zjeżdżali tam podpisywać kolejne kontrakty gazowe, gospodarcze i wojskowe.
Na kilka tygodni przed mundialem w Katarze media zintensyfikowały tematy poświęcone przestrzeganiu praw człowieka w tym kraju – szczególnie praw pracowniczych. Skończyły się nimi zajmować, gdy tylko do gry weszli piłkarze. I w przeważającej większości już do tych tematów nie wróciły. Dlatego FIFA mogła przez rok trzymać w zamrażarce krytyczny wobec niej i Kataru (a przez nią zlecony) raport Human Level na temat przebiegu przygotowań do mundialu. A później pieniądze z utworzonego pod presją Funduszu Dziedzictwa przekazać nie poszkodowanym na budowach pracownikom, a oenzetowskim agendom.
Może tym razem uda się wcześniej ustawić światła kamer na przygotowania do mundialu. I śledzić je równie uważnie, jak blisko 3 miliony osób śledzi na Instagramie codzienne perypetie Gianniego Infantino.