Ręka, której RPA zawdzięcza miliony

Oszustwo Thierry’ego Henry’ego w meczu kwalifikacyjnym do mundialu 2010 z Irlandią zdecydowało nie tylko o wyniku spotkania. To nieuczciwe zagranie uruchomiło łańcuch zdarzeń, którego efektem były pokaźne korzyści ekonomiczne dla RPA. Ręka Francuza niewidzialna była tylko dla sędziego. Ręka rynku natomiast, widoczna jest doskonale.

Dwadzieścia trzy lata po słynnej „ręce Boga” Diego Maradony miało miejsce inne, jedno z najbardziej ordynarnych oszustw w historii mundiali – zdarzenie, które położyło cień na wielkiej karierze francuskiego napastnika i legendy Arsenalu, Thierry’ego Henry’ego. Może tym bardziej doniosłe, że miało ono miejsce nawet nie na imprezie głównej, a w kwalifikacjach.

W rozgrywkach barażowych do Mistrzostw Świata 2010 w Południowej Afryce los sparował Francję oraz Irlandię. Pierwszy mecz feralnego dwumeczu, na Croke Park w Dublinie, zakończył się zwycięstwem Trójkolorowych 0:1 po golu Nicolasa Anelki w 72. minucie. W drugiej odsłonie, na Stade de France w Paryżu, w 33. minucie gola dla The Boys in Green strzelił Robbie Keane. Regulaminowy czas gry nie przyniósł rozstrzygnięcia – wynik 1:1 w dwumeczu oznaczał dogrywkę.

W 107. minucie, po rzucie wolnym dla Francuzów w środkowej części boiska, piłka wylądowała blisko bramki, pod nogami wspomnianego już Henry’ego. Ten jednak nie zdołał jej opanować przepisowo. W akcie desperacji odbił futbolówkę dwukrotnie ręką, by zaraz zagrać ją już w pełni przepisowo do Williama Gallasa, który wpakował piłkę do siatki. Niczego nieświadomy sędzia, pomimo protestów Irlandczyków, uznał gola i wskazał na wznowienie gry od środka. Goście nie byli już w stanie odrobić straty. Dwumecz zakończył się rezultatem 2:1 dla piłkarzy z kraju Napoleona. Francja pojechała na mundial.

Jeśli rękę na mundialu w Meksyku w 86’ nazywa się mianem boskiej, to zagranie Henry’ego należałoby określić jako pocałunek diabła. Inaczej niż w przypadku Argentyńczyków, sprawiedliwość dopadła Les Blues. Szybko odpadli z Mistrzostw Świata, w atmosferze skandalu, z dwoma porażkami (z RPA i Meksykiem) i remisem (z Urugwajem) na koncie. W wyniku szeregu kontrowersji, czołowi francuscy gracze zostali zawieszeni na kilka do kilkunastu meczów drużyny narodowej. Prawdziwe odbudowanie się, już z graczami nowego pokolenia, zajęło Trójkolorowym sześć kolejnych lat.

 Jak okazało się później, oprócz Francuzów, powodów do protestu w sprawie wyeliminowania Irlandczyków nie mieli także Południowi Afrykańczycy. A przynajmniej nie ze względów sportowych. Choć słynna ręka była zimnokrwistym morderstwem ducha sportu, to przyniosła bardzo zadowalające korzyści finansowe dla gospodarki RPA.

Przeprowadzono analizę ex post dodatkowego ruchu turystycznego, który wygenerowali Francuzi goszczący na mundialu, chcący obejrzeć swoją reprezentację w akcji. Zestawiono to z przewidywaną liczbą Irlandczyków, których można byłoby się spodziewać w RPA, gdyby to ich drużyna zakwalifikowała się na imprezę. Rezultaty, szczególnie te liczone w dolarach, okazały się niezwykle interesujące.

Oszacowano, że tylko w roku 2010 francuscy turyści, którzy przyjechali do RPA na mundial, wydali w tym kraju o 33 miliony dolarów więcej, w porównaniu do spodziewanych wydatków turystów irlandzkich. Wszystko za sprawą około 36 tysięcykibiców Trójkolorowych, w porównaniu do oczekiwanych8 tysięcy gości z Irlandii. Sami tylko „nadmiarowi” Francuzi dodali 1% do całkowitych, całorocznych wydatków zagranicznych na turystykę w RPA.

To nie wszystko – wzmożony ruch turystyczny z Francji, który utrzymał się w ciągu trzech lat po turnieju, przyniósł południowoafrykańskiej ekonomii prawie 55 milionów dodatkowych dolarów, pochodzących z samych tylko wydatków przyjezdnych. Ponadto przyjmuje się, że przy okazji mundialu, w RPA powstało jedno miejsce pracy na 12 turystów. W rezultacie, w porównaniu do kwalifikacji Irlandczyków, udział w zawodach drużyny francuskiej przyczynił się do powstania dodatkowych 6 200 miejsc pracy. Liczby te w kategoriach absolutnych mogą nie robić aż tak dużego wrażenia. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że mówimy o gospodarce, w której stopa bezrobocia w 2010 roku wynosiła prawie 25% i od tamtego czasu do dziś urosła do 32%. RPA jest też krajem o jednych z najsilniejszych na świecie nierównościach dochodowych. Współczynnik Giniego, będący popularną miarą nierówności (im wyższy wskaźnik, tym wyższe nierówności – w zakresie od 0 do 100), wynosił dla tego kraju astronomiczne 63 i sięgał światowych wyżyn. Dla porównania, indeks ten dla Polski wynosił wówczas 33, a standardem w krajach bogatego Zachodu jest przedział 25-35. Prościej mówiąc, wyjątkowo duży procent dochodów w RPA zatrzymywali, i nadal zatrzymują, dla siebie najbogatsi. Mimo to tak silny napływ francuskich Euro zapewne przyczynił się do poprawy standardu życia wielu południowoafrykańskich rodzin.

Źródło: Opracowanie własne na podstawie Our World in Data, za World Bank Poverty and Inequality Platform.

W podobnym duchu badacze przeanalizowali dwie inne pary eliminacyjne: Egipt – Algieria i Rosja – Słowenia. W pierwszym pojedynku triumfowała Algieria, zwyciężając 1:0 w dwumeczu po świetnym woleju Antara Yahi’i. Odwrotnie niż w poprzednim omawianym przypadku, gospodarka RPA straciła na kwalifikacji Algierczyków, zamiast piłkarzy z kraju faraonów. Szacuje się, że to więcej turystów egipskich pojechałoby na mundial. Utracone korzyści wyniosły 1 mln dolarów w roku turnieju i 2 mln w kolejnych trzech latach. W drugim pojedynku Sborna została pozbawiona marzeń przez Słoweńców. W rezultacie na mundial nie pojechało dodatkowych 2 500 turystów z Rosji, przez co Południowa Afryka musiała pożegnać się ze skumulowanym, czteroletnim przychodem w wysokości prawie 9 mln dolarów. W obu przypadkach liczby bledną przy „francuskich” 88 milionach.

Wnikliwego czytelnika może zainteresować metoda, którą wykorzystano do analizy wielkości ruchów turystycznych. Została wzięta wprost z fizyki, a dokładniej z tzw. prawa powszechnego ciążenia. W fizyce klasycznej, której ojcem jest sir Isaac Newton, siła grawitacji między dwoma obiektami (na przykład planetami) zależy od ich mas ­– im są one większe, tym mocniej się przyciągają. Model ten znalazł zaskakujące zastosowanie w ekonomii.Jeśli zamiast mas obiektów weźmiemy wielkości gospodarek dwóch krajów, to będziemy w stanie prognozować wielkość wymiany handlowej między nimi. Można w ten sposób przewidywać również przepływy turystyczne.Na przykład, choć Japonia i RPA są podobnie oddalone od Francji, to ruch turystyczny między Francją a Japonią jest znacznie większy – japońska gospodarka jest o wiele silniejsza niż południowoafrykańska.Ten sposób obliczeń, nazwany intuicyjnie modelem grawitacyjnym, zastosowali autorzy przytoczonego badania.

Ta historia dobitnie pokazuje, że jeden nieuczciwy gest na boisku może mieć wpływ na życie tysięcy ludzi, także tych niezwiązanych ze sportem. To konkretne zagranie przechyliło szalę nie tylko meczu, ale też pozwoliło na powstanie tysięcy miejsc pracy, które w innych warunkach pewnie by nie powstały. Zresztą podobne przykłady można mnożyć. Nie tylko w zakresie wpływu sportu na gospodarkę, ale też na społeczeństwa ogółem i na zjawiska wcale nie tak łatwo mierzalne. Sport nie jest sprawiedliwym biznesem – widać to jak na dłoni.

Michał Kowalikdoktorant na Uniwersytecie w Tybindze, specjalizujący się w ekonomii sportu i ekonomii behawioralnej. W pracy badawczej analizuje zjawiska społeczne i ekonomiczne z wykorzystaniem kontekstu sportowego. Zajmuje się także biznesem sportowym – zarówno z perspektywy naukowej, jak i praktycznej.

Źródła

  • Fourie, J., Santana-Gallego, M. (2015). The invisible hand of Thierry Henry: How World Cup qualification influences host country tourist arrivals. Journal of Sports Economics. Vol. 18(7) 750-766.
  • World Bank Poverty and Inequality Platform (2024). “Gini Coefficient – World Bank”. https://ourworldindata.org/grapher/economic-inequality-gini-index. Dostęp:08.04.2025.