Azja jest kontynentem pełnym różnych kultur i kontrastów. Do tego tygla w poprzedniej dekadzie doszły pieniądze. I to ogromne. Wpływy Państw Zatoki są tak duże, że pojawiają się pogłoski o możliwym podziale na kontynencie. Dotyczy to piłki nożnej i rugby union, a w grze są rozgrywki regionalne oraz te światowe.
Piłkarski świat żyje tym, która reprezentacja awansuje mundial 2026. Kwalifikacje na każdym kontynencie mimo powiększenia liczby dostępnych miejsc przynoszą duże emocje. Nie brakowało ich też w Azji, gdzie sprzyjał temu wymyślony przez AFC system.
Zachód ma łatwiej?
Z trzeciej rundy kwalifikacji awansowało sześć zespołów. Sześć z dalszych pozycji w grupach rywalizowało w dwóch mini-turniejach. Uznano, że zostaną one zorganizowane przez dwa państwa w formie trzyzespołowych grup. Zaszczyt ten nie przypadł jednak posiadającym lepsze pozycje w poprzedniej rundzie Zjednoczonym Emiratom Arabskim oraz Irakowi, a Katarowi i Arabii Saudyjskiej.
Reszta państw uczestniczących w mini-turniejach złożyła protest, ale zdał się on na nic. Gospodarze zakwalifikowali się na mundial, a sprzyjał im w tym również terminarz Mieli więcej czasu na odpoczynek oraz przywilej gry w ostatnich meczach, gdzie wszystko zależało od nich.
Dla kibiców z największego kontynentu nie jest to nic dziwnego. Kto gościł Puchar Azji 2019? Zjednoczone Emiraty Arabskie. 2023? Katar. Z kolei gospodarze w 2027? Arabia Saudyjska.
Popatrzmy też na najważniejsze rozgrywki klubowe, czyli Ligę Mistrzów AFC. Obowiązujący przez przeszło dekadę podział fazy grupowej i pucharowej na Wschód oraz Zachód, gdzie zwycięzcy z obu stref mierzyli się w finale, został zastąpiony specjalnym turniejem odbywającym się od fazy ćwierćfinałowej w jednym kraju. Wszystkie trzy saudyjskie kluby uczestniczące w poprzedniej edycji LM znalazły się w półfinałach, a zwycięskie okazało się Al-Ahli.
Przyznawanie organizacji oraz przebieg sportowych wydarzeń w Azji budzi irytację kibiców piłkarskich z wielu państw. Ich liczba sięga setek milionów i są nadzwyczaj aktywni w internecie, podsycają zatem każdą pogłoskę o tym, że na ich kontynencie miałoby się coś zmienić.
Tak było z ostatnią wiadomością o opuszczeniu Azjatyckiej Konfederacji Piłkarskiej przez Japonię i utworzenie nowej organizacji zarządzającej piłką w tym regionie i należącej do FIFA. Sęk w tym, że źródłem takich wieści są portale daleko spoza Wysp Japońskich, a konkretniej z Indii i Iraku. Ale kryje się w nich źródło prawdy.
Zmiennie i daleko
Wystarczy rzut oka na mapę azjatyckich państw wybierających się na przyszłoroczny mundial, by zobaczyć, z jak specyficzną konfederacją mamy do czynienia. Uczestników MŚ możemy znaleźć na skrajnym wschodzie i zachodzie kontynentu, jedynym wyjątkiem jest debiutujący na światowej scenie Uzbekistan.
Kraje środka takiego szczęścia nie mają. I tak było niemal zawsze. W żadnej innej konfederacji nie mieliśmy tak wielu zmian federacji w niej stowarzyszonych. Od samego początku jej istnienia dochodziło do bojkotu kwalifikacji mistrzostw świata i Pucharu Azji przez państwa arabskie, które nie chciały grać z Izraelem. Wraz z rozwojem piłkarskich struktur na Bliskim Wschodzie problem wciąż narastał. W 1974 roku, rok po wojnie Jom Kippur, na wniosek Kuwejtu przeprowadzono głosowanie w sprawie wykluczenia Izraela w AFC. Zwolennicy tego rozwiązania uzyskali większość głosów.
AFC straciła kolejnego członka prawie 30 lat później. W 2002 roku Kazachstan uznał, że woli dołączyć do UEFA. Po uzyskaniu niepodległości Kazachowie uczestniczyli w dwóch kampaniach kwalifikacyjnych do mistrzostw świata oraz dwóch do Pucharu Azji. Za każdym razem bez skutku.
Podobne wyniki notowały tamtejsze kluby. Przejście było motywowane kwestiami prestiżowymi, za czym kryła się chęć politycznego zbliżenia do Europy oraz finansowymi. I jak widać po Kajracie Ałmaty, ta decyzja się opłaciła. Klub za samą kwalifikację do fazy ligowej Ligi Mistrzów zarobił więcej niż zwycięzca najważniejszych klubowych rozgrywek w Azji. Nie mówiąc o możliwości goszczenia Realu Madryt na swoim stadionie, co miało miejsce 3 tygodnie temu.
Przybysze z Oceanii
Zmiana wyszła też na dobre Australii, choć ta z kolei dołączyła do AFC. Stało się to w 2005 roku. Główną przyczyną była chęć uniknięcia surowych zasad kwalifikacji do mistrzostw świata. Między 1986 a 2002 rokiem Australia za każdym razem była najlepsza w strefie oceanicznej (jedynym wyjątkiem był 1990, gdy zwycięski okazał się… Izrael), a mecze z przeciwnikami z tego regionu nie stanowiły dla niej problemu.
Wygrane kilkunastoma bramkami stanowiły normę. Sęk w tym, że nie dawały bezpośredniego awansu do mistrzostw świata. By tego dokonać, konieczne było pokonanie w dwumeczu jednej z ekip z innej konferencji, najczęściej południowoamerykańskiej CONCACAF.
Udało się dopiero w 2006, gdy wiadomo już było, że Australia od następnych kwalifikacji będzie grała w azjatyckiej strefie. Od tej pory Socceroos regularnie grają na mundialach, nie inaczej będzie w 2026. Do tego doszły sukcesy w Pucharze Azji. Piłkarki już wcześniej mogły liczyć na ułatwioną ścieżkę do mistrzostw świata, ale po dołączeniu do AFC zaczęły osiągać sukcesy na scenie międzynarodowej, zdobywając czwarte miejsce na igrzyskach w Tokio oraz na współorganizowanych mistrzostwach świata trzy lata później.
Do nowych realiów musiały się przyzwyczaić też kluby, co jeszcze bardziej uwypukliło jeden z największych problemów Azjatyckiej Konfederacji Piłkarskiej. Chodzi o odległości. Najbliższy przeciwnik drużyny Melbourne City w fazie ligowej Ligi Mistrzów Elity, malezyjski Johot Darul Ta’zim oddalony jest o sześć tysięcy kilometrów.
W przypadku reprezentacji dochodzi jeszcze kwestia piłkarzy grających w Europie, dla których każda przerwa reprezentacyjna stanowi ogromne wyzwanie logistyczne. Kontynent rozciągnięty jest na 11 stref czasowych. Sama konfederacja zajęła się tym problemem w 2017 roku. Komisja medyczna wykazała, że podróż między trzema strefami czasowymi może wpłynąć negatywnie na dyspozycję zawodników, a szczególnie jest to widoczne przy podróżach między pięcioma lub więcej. Wpływa to też na większe ryzyko kontuzji zerwania więzadeł krzyżowych, co częściej występuje u piłkarzy grających w azjatyckich rozgrywkach.
Rządy Zatoki
Wejście Australii do AFC od samego początku powodowało protesty państw z zachodu kontynentu. Kraje arabskie twierdziły nawet, że to rozwiązanie „zabije azjatycki futbol”. Krytyka dotyczyła nie tylko piłkarzy, ale też siatkarzy, którzy grają w Azji od lat siedemdziesiątych. Gdy w 2012 roku awansowali na igrzyska olimpijskie w Londynie z azjatyckich kwalifikacji, również domagano się ich wykluczenia z kontynentalnych struktur. Kolejny sukces Australijczyków, tym razem w piłkarskim Pucharze Azji 2015, znowu doprowadził do takich stwierdzeń. Arabskie wątpliwości przekazał szef AFC, pochodzący z Bahrajnu Salman bin Ibrahim Al-Khalifa.
Na początku wieku wydawało się, że Daleki Wschód będzie dominował w Azji. Udany mundial w Korei i Japonii, pierwszy w historii kontynentu, sprawił, że świat mimo sędziowskich kontrowersji przekonał się do organizacji tam największych sportowych imprez. Władzę w AFC przejął jednak zachód. Konkretniej Katarczyk Mohamed bin Hammam, który nie chciał tej funkcji – marzyła mu się pozycja prezydenta FIFA. Jego działania przyniosły Katarowi mundial. Jego przewinienia wyszły na jaw dopiero, gdy chciał wystartować w wyborach na najważniejsze stanowisko w futbolu. Rzucił wówczas wyzwanie wspieranemu przez lata Seppowi Blatterowi. Bin Hammam dostał dożywotni zakaz angażowania się w jakiekolwiek inicjatywy piłkarskie.
Kraje Zatoki pozostały u władzy. Od 2013 roku na czele AFC stoi wcześniej wspominany Salman bin Ibrahim Al Khalifa. Wiceprezydenci oraz przedstawiciele konfederacji w ramach FIFA pochodzą z pięciu różnych regionów, równowaga obowiązuje też w kwestii przewodniczących komisji. Oczywiście różnice finansowe sprawiają, że trudno jej szukać w kwestii sponsorów. W gronie głównych partnerów organizacji zarządzającej azjatycką piłką znajdziemy saudyjski NEOM, czyli firmę odpowiedzialną za budowę mega-miasta przyszłości w pełni finansowaną przez Publiczny Fundusz Inwestycyjny Królestwa Arabii Saudyjskiej (PIF), wspierany z tego samego źródła program turystyczny Visit Saudi, linie lotnicze Qatar Airways oraz Fly Emirates.
Wpływy Kataru i ZEA też są zatem widoczne, choć między tymi krajami było na pieńku na stadionie oraz poza nim. Gdy obie reprezentacje spotkały się w półfinale emirackiego Pucharu Azji w 2019 roku, czyli w samym środku kryzysu dyplomatycznego, wszyscy Katarczycy oprócz piłkarzy i członków sztabów byli pozbawieni wstępu do ZEA. Dotyczyło to też katarskich działaczy AFC. Katar wygrał mecz 4-0 i cały turniej, choć więcej mówiono o incydentach na trybunach i o próbach podważenia wyniku z powodu na rzekomą grę nieuprawnionych piłkarzy.
Obecnie oba państwa żyją w zgodzie. Choć nie oznacza to braku niezdrowych emocji na trybunach. Mecz decydujący o awansie do przyszłorocznego mundialu obfitował w wiele incydentów spowodowanych zachowaniem kibiców. W powietrzu były… buty i iPhone’y. Otóż jednym z zachęcających do takiego obrotu zdarzeń był katarski piłkarz Akram Afif, który chciał utrzymania korzystnego wyniku przez swoją kadrę. Marnowanie czasu w ten sposób przyniosło skutek.
Spory o okrągłą i jajowatą piłkę
Nie był to jedyny kontrowersyjny moment kwalifikacji. Hinduscy i indonezyjscy kibice wrzucają do sieci niejednoznaczne decyzje sędziowskie z meczów swoich reprezentacji z krajami Zatoki. Japonia nie ma aż tak na pieńku z obecnym szefostwem AFC, nie licząc kary nałożonej na Vissei Kobe w poprzednim sezonie LM Elity AFC. Po meczu z Shandong Taishan, która nie została zdjęta nawet po wycofaniu chińskiego zespołu z rozgrywek. Nie usprawiedliwiałoby to jednak chęci tworzenia swojej federacji. Chociaż?
Wschodniopiłkarska Federacja Piłkarska już istnieje. I to od 22 lat. Składa się 10 związków narodowych i organizuje swoje mistrzostwa klubowe oraz organizacyjne. EAFF jest jedną z pięciu regionalnych federacji wchodzących w skład AFC. Podział na wschód i zachód był już wykorzystywany w kwalifikacjach mistrzostw świata. W 1974 o jedno miejsce na mundialu rywalizował ze sobą najlepszy zespół z zachodu Azji (do którego o dziwo dołączono Oceanię, czyli Australię) ze zwycięzcą wschodnich rozgrywek. Taki mecz nie był potrzebny w 1986, gdy Azja miała dwa miejsca i rozdysponowano je według dwóch stref regionalnych.
FIFA zatem zgadzała się na takie paradoksy. Światowa federacja swoją nazwą firmuje nawet rozgrywki niebędące pod skrzydłami żadnej z konfederacji. Od 2021 FIFA organizuje Puchar Narodów Arabskich, którego gospodarzem od tej pory jest Katar. I tak będzie co najmniej do 2033 roku. W imprezie udział biorą wszystkie 23 kraje świata arabskiego, 12 należy do AFC, 11 do afrykańskiej CAF. Są też inne aspekty sprawiające, że FIFA byłaby skłonna do uznania nowej, wydzielonej z AFC konfederacji piłkarskiej. Najprawdopodobniej wchłonęłaby ona Oceanię, sprawiając, że skończyłaby się sytuacja, w której Nowa Zelandia ma zapewniony awans na kolejne mistrzostwa świata, bo w jej strefie trudno szukać drużyn mogących jej dorównać.
Wyniki ostatnich edycji Pucharu Azji mogą wskazywać inaczej, ale to reprezentacje z Dalekiego Wschodu i Australia mają na koncie najlepsze wyniki dla AFC w rywalizacji z resztą kontynentu. Na poprzednim mundialu to właśnie one wyszły z grupy. Arabii Saudyjskiej, Iranowi i goszczącemu mistrzostwa Katarowi się to nie udało.
Uwidoczniło się to też w kwalifikacjach północnoamerykańskiego mundialu. Zachód kontynentu przyjąłby zatem secesję z ulgą, ponieważ zmniejszyłoby się ryzyko opuszczenia mundialu przez państwa Zatoki. Na wschodzie trzy sloty byłyby w większości przypadków zajęte przez Japonię, Koreę Południową oraz Australię. Pozostałe miejsce albo dwa byłoby szansą dla Chin, Indii lub Indonezji. FIFA potrzebuje najludniejszych państw świata na czempionacie, by zwiększyć jak najbardziej zainteresowanie imprezą. Układ sił w Azji wygląda inaczej w piłce klubowej, co wynika z arabskich inwestycji w krajowe ligi.
Nie chodzi tylko o możliwość uczestniczenia w mistrzostwach świata, ale też ich organizacji. Taka szansa dla AFC pojawiła się nadzwyczaj szybko, bo już 12 lat po mundialu w Katarze. Stało się to dzięki rotacji kontynentalnej FIFA, która wykluczyła z ubiegania się o mundial 2034 aż cztery kontynenty. Zasady te dotknęły Europę i Afrykę (gospodarzami MŚ 2030 będą Hiszpania, Portugalia oraz Maroko), ale też Amerykę Południową. Mimo, że w tej ostatniej odbędą się tam tylko trzy mecze mistrzostw z planowanych 104.
Pozostała zatem Azja i Oceania, a AFC mimo innych kandydatur z regionu wybrała Arabię Saudyjską. FIFA wyraziła wsparcie dla tej aplikacji. Zatem w 2038 do goszczenia mistrzostw zdolna będzie tylko Oceania oraz Ameryka Północna i Środkowa. Trudno sobie wyobrazić, by któreś z tamtejszych państw było zdolne do goszczenia powiększonych mistrzostw bez zaangażowania Stanów Zjednoczonych. FIFA zatem musi ponownie sięgnąć po gospodarzy z 2026 roku, znieść zasadę karencji dwóch mundiali dla danej konfederacji albo… liczyć na utworzenie nowej.
Ta ostatnia motywacja przyświeca Japończykom w przypadku rugby union. Tam tarcia między wschodem a zachodem są coraz większym problemem. Ekipie Kwitnących Wiśni na kontynencie nie jest w stanie dorównać nikt. Uczestniczyła ona w każdej edycji Pucharu Świata, niejednokrotnie doprowadzając do niespodzianek.
PŚ w 2019 roku odbył się na japońskich stadionach i spotkał się z wieloma pochwałami. Sęk w tym, że również tym sportem zainteresowały się państwa Zatoki. Od sześciu lat prezydentem azjatyckiej federacji jest pochodzący z ZEA Qais Al-Dhalai. Stara się zwalczać dalekowschodnich działaczy – zawiesił w obowiązkach japońskiego wiceprezydenta organizacji, który miał w planach dokonanie reform. Dalsze “betonowanie” azjatyckiego rugby union ma się dziać poprzez zwiększenie liczby arabskich federacji. Tak, by uzyskać większość konieczną do prowadzenia swojej polityki.
Na razie Japończycy ograniczyli się do podpisania memorandum z pozostałymi 11 związkami na Dalekim Wschodzie. Idea podziału na razie pozostaje tylko w wypowiedziach działaczy. Japonia w następnej dekadzie chce ponownie organizować Puchar Świata. Edycja planowana na 2031 ma już gospodarza w postaci USA, zatem pozostaje tylko ubiegać się o tą w 2035 lub 2039 roku.
Sęk w tym, że kraje arabskie mają podobne ambicje. Wizja mistrzostw świata na rodzimej ziemi przyświeca też Japońskiemu Stowarzyszeniu Piłki Nożnej. W lipcowym projekcie jako perspektywę czasową postawiono rok 2042 lub 2046. Inne kraje regionu oraz Indonezja i Australia wyraziły chęć dołączenia do tej kandydatury. A to oznacza, że wschód Azji będzie jeszcze bardziej zjednoczony w swoich dążeniach.
Azjatycki futbol przedstawia aż trzy ciekawe kierunki dla rozwoju dyscypliny. Wszystkie trzy są potrzebne FIFA pod względem finansowym, demograficznym i marketingowym. Światowa federacja prędzej czy później będzie musiała stanąć przed wyzwaniem uwzględnienia interesów wszystkich ważnych państw kontynentu.
Sebastian Muraszewski
Doceniasz naszą działalność?
Możesz wesprzeć nas darowizną w dowolnej kwocie.
Fundacja Polski Instytut Dyplomacji Sportowej
Al. Solidarności 68/121, 00-240 Warszawa
07 1090 1014 0000 0001 5892 0242
Tytuł przelewu: “Darowizna na cele statutowe”
Uzyskane środki zostaną wykorzystane do rozwoju Instytutu.


