Super Bowl 2025. Co nas czeka w święto USA?

Przed nami Super Bowl, czyli największe sportowe wydarzenie USA, które choć jest zaledwie finałem krajowej ligi, to swoją skalą i rozmachem przyćmiewa globalne imprezy. Na co warto zwrócić uwagę z perspektywy polityki i budowania wizerunku oraz co nas czeka w Nowym Orleanie zaledwie miesiąc po objęciu urzędu przez Donalda Trumpa? 

120 milionów widzów w stacji CBS, koszt biletu rzędu 8000 dolarów oraz fani z całego świata, którzy nie znają zasad futbolu amerykańskiego, ale oglądają mecz dla samego show – takim wynikiem zamknął się zeszłoroczny finał Super Bowl, który biorąc pod uwagę rosnącą temperaturę i zainteresowanie kibiców zostanie przebity z jeszcze bardziej efektownym rezultatem.

Wielomilionowe kwoty za zaledwie 30-sekundowy spot w bloku reklamowym, supergwiazdy i celebryci na scenie oraz trybunach – taką wyliczankę można kontynuować w nieskończoność opisując społeczny fenomen Super Bowl. Zmieniają się tylko drużyny na boisku, a spektakl pozostaje taki sam. W tym roku na boisku zobaczymy ponownie Kansas City Chiefs, a ich rywalem będą Philadelphia Eagles. Co może budzić zainteresowanie z punktu widzenia związków sportu i polityki?

Donald Trump jako numer jeden

Przede wszystkim Donald Trump, który jako pierwszy w historii pełniący obowiązki prezydenta Stanów Zjednoczonych zasiądzie na trybunach podczas Super Bowl. Oczywiście prezydent nie ogląda spotkania dla samej rozrywki. To środowisko, które wpisuje się w jego wizerunek oraz miejsce, gdzie może znaleźć wielu sprzymierzeńców.

Niedawno mianowany prezydent swój kapitał polityczny w trakcie ostatniej kampanii budował m.in. na stadionach podczas meczów futbolu amerykańskiego rozgrywanych w swing-states. Trump pojawił się na samym finiszu kampanii m.in. na spotkaniu Pittsburgh Steelers – New York Jets w Pensylwanii, gdzie walczył o głosy ostatnich nieprzekonanych wyborców.

Mariaż Trumpa ze sportem nie jest nowością. Pomijając nieudane epizody stworzenia ligi konkurencyjnej do NFL, widowiskową porażkę w antytrustowym procesie z ligą, to właśnie nowy „cesarz” USA doskonale rozumie potrzebę „koloseum” w amerykańskim społeczeństwie. I wykorzystuje poszczególne organizacje dla swoich potrzeb wizerunkowych.

Mowa tu przede wszystkim o NFL, Nascar czy UFC, które są uznawane jako bastiony konserwatyzmu ze względu na poglądy polityczne swoich odbiorców. Znacznie bardziej progresywne są natomiast NBA i WNBA, gdzie zawodnicy i trenerzy chętnie zabierają głos ws. politycznych, a których Trump raczej stara się unikać.

Już w najgorętszym okresie wyborczym nie brakowało akcentów politycznych. Podczas niedzielnej serii meczów sezonu – najchętniej oglądanego dnia rozgrywek zawodnik ligi Nick Bosa wszedł w kadr w czapce “Make America Great Again” podczas wywiadu dla NBC. NFL nałożyła na Bosę grzywnę w wysokości 11 255 dolarów za złamanie punktu regulaminu dotyczącego noszenia odzieży innej marki niż sponsora ligi. Bosa stwierdził krótko: „Było warto”.

Działania Trumpa nie są przypadkowe w kierunku utrzymania „bro vote” – poparcia młodych mężczyzn interesujących się w dużej mierze sportem i gamingiem. Teoretycznie lepiej w tej grupie porusza się Trump, który kreuje wokół siebie mocne show i chce budować wizerunek zgodny z tożsamymi dla sportu wartościami jak rywalizacja i siła. Nie będzie wydarzenia lepszego do realizacji swojego celu niż Super Bowl. Aż do następnego Super Bowl…

Eagles nie dostali zaproszenia, bo sami planowali… nie przyjść

Środowisko NFL nie jest również całkowicie homogeniczne pod względem poglądów i bezkrytyczne dla Trumpa. Sam komisarz ligi Roger Goodell wysyła sprzeczne sygnały nowej administracji Białego Domu. Z jednej strony najważniejsza osoba w NFL przyznała otwarcie, że będzie kontynuować politykę DEI (Diversity, Equity, and Inclusion), z którą walczy środowisko Trumpa, z drugiej strony po raz pierwszy od 2021 roku w miejsce sloganu „End Racism” na boisku finałowej areny pojawią się „Choose Love” oraz „It Takes All of Us”, co ta sama administracja odebrała jako ukłon w jej stronę.

Niekorzystna dla prezydenta jest za to obecność w finale Philadelphia Eagles. Drużyna, która wygrywała już Super Bowl w 2018 roku nie została zaproszona przez Trumpa na tradycyjne spotkanie z gospodarzem Białego Domu. Głowa państwa chciała wówczas przeciąć kontrowersje i uniknąć konfrontacji z zawodnikami z Filadelfii, którzy sami planowali… bojkot wydarzenia. Cała sytuacja była pokłosiem werbalnych ataków Trumpa krytykującego graczy NFL wykonujących “gest Kaepernicka” w czasie hymnu narodowego – formę protestu przeciwko dyskryminacji rasowej, który od 2016 roku wciąż rozpala dyskurs publiczny w USA.

W tym roku niechęć do Eagles (pochodzących, co warto zaznaczyć, z wyraźnie skierowanej ku Demokratom Filadelfii) objawiła się już w braku złożenia oficjalnych gratulacji dla zespołu, który awansował do finału rozgrywek. Co ciekawe – Kansas City Chiefs takich gratulacji się doczekali.

Prezydenci mówią o sporcie

Aktywności Trumpa nie zabraknie także na antenie telewizyjnej. Prezydent udzieli specjalnego przedmeczowego wywiadu przed Super Bowl. Nagrany wcześniej wywiad wyemituje Fox News. Rozmowy z prezydentami przed Super Bowl to tradycja, którą w 2009 roku zapoczątkował Barack Obama. Powód jest prosty – to największa scena do wygłoszenia swoich poglądów przy okazji tak dużego wydarzenia. Były jednak przypadki, gdy prezydenci odmawiali takiego wywiadu. 

Trump nie chciał rozmawiać z NBC w 2018 roku, z kolei w 2023 roku Joe Biden odmówił właśnie Fox. Co ciekawe w zeszłym roku prezydent Biden odmówił również dość przyjaznej jego polityce CBS, które zaproponowało 15-minutową rozmowę, z czego 3-4 minuty miały zostać wyemitowane na żywo w trakcie przedmeczowej transmisji. W 2021 roku taki wywiad obejrzało na żywo aż 10,2 miliona widzów. Tym razem rozmowa z Trumpem została nagrana wcześniej w Mar-a-Lago na Florydzie.

Sport jako element soft power USA

USA jako kraj, który wciąż chce przewodzić w globalnej grze politycznej nie szczędzi swoich wysiłków w aspekcie sportu. O ile przez wiele lat można było zarzucać Amerykanom, że grają “we własnej lidze”, a sporty takie jak baseball czy futbol amerykański są jedynie regionalnym fenomenem należącym bardziej do świata rozrywki niż realnej rywalizacji międzynarodowej, tak ostatnie lata zdecydowanie otworzyły żelazną kurtynę, za którą chowali się dotychczas Travis Kelce, Patrick Mahomes czy Shohei Otani – postaci bliżej nieznane europocentrycznemu konsumentowi futbolu w wersji kopanej.

Co więcej – Stany Zjednoczone zaczęły inwestować w sporty o zasięgu globalnym, uwielbiane i uprawiane w każdym zakątku globu. Transfer Lionela Messiego, inwestycje Davida Beckhama, wyjazdowe mecze NBA w Paryżu z udziałem narodowej nadziei koszykówki – Victora Wembanyamy czy rewolucyjna umowa transmisyjna pomiędzy MLS i Apple TV są dobitnym znakiem przygotowań do szerszej ekspansji poza swoje kluczowe sporty.

Tylko w ciągu najbliższych trzech lat w USA czekają nas dwa największe sportowe eventy – mistrzostwa świata w piłce nożnej (2026) oraz igrzyska olimpijskie w Los Angeles (2028). W przypadku pierwszej z wymienionych imprez USA wezmą na siebie największy ciężar organizacyjny, choć współgospodarzami są także posiadające napięte stosunki ze swoim sąsiadem Kanada i Meksyk. Druga z imprez z kolei jest powrotem do miejsca, które w 1984 roku już raz odmieniło sektor komercjalizacji zawodów sportowych pokazując, że można to zrobić przy udziale sektora prywatnego, a co więcej zarobić na tym jako organizator, co nie było dotychczas tak oczywiste.

Szerzej o tym jak Stany Zjednoczone wykorzystują sport w relacjach zewnętrznych, jak bardzo na ich pozycję na arenie międzynarodowej wpływają takie rozgrywki jak NFL oraz co sprawia, że plasują się w czołówce państw najlepiej korzystających ze sportu do realizacji swoich celów, piszemy w autorskim raporcie “Sportowe Soft Power. Ranking Państw 2025”.