Merih Demiral i gest Szarych Wilków na EURO 2024. Reakcja UEFA.

We wtorek, 2 lipca, w 1/8 finału Euro 2024 zmierzyły się ze sobą Austria i Turcja. Mecz wygrali ci drudzy po dwóch golach niespodziewanego bohatera — przepustkę do ćwierćfinału dał Turkom środkowy obrońca Merih Demiral, który dwukrotnie trafił do siatki rywala. Demiral jednak w dzisiejszym meczu z Holandią nie zagra, ponieważ został też antybohaterem, przynajmniej w oczach UEFA, która zawiesiła go na dwa spotkania za gest wykonany po końcowym gwizdku. Ta decyzja wywołała potężne oburzenie w Turcji, co przeniosło się również na poziom polityczny.

Demiral po zwycięstwie podniósł obie ręce do góry, a dłonie ułożył tak, by przedstawiały głowę wilka, symbol powszechnie utożsamiany w Turcji z Szarymi Wilkami (tur. Bozkurtlar), organizacją ultranacjonalistyczną, która przez wielu badaczy uważana jest za terrorystyczną. Właśnie tak Szare Wilki zostały zaklasyfikowane przez rząd w Kazachstanie w 2005 r., a w 2020 r. to samo stało się we Francji. Po tym zdarzeniu Parlament Europejski zaczął naciskać na państwa członkowskie UE, aby podążyły za przykładem Francji. Największa presja była w Niemczech i Holandii, a więc w krajach z bardzo liczną turecką diasporą. W samej Austrii, którą Turcja we wtorek pokonała, symbol Szarych Wilków jest zakazany.

Szare Wilki powstały pod koniec lat 60. XX w. i oficjalnie są dziś młodzieżowym skrzydłem MHP, Partii Akcji Nacjonalistycznej. U zarania — i przez następne kilka dekad — służyły jednak jako nieformalna bojówka MHP. Szare Wilki na swoim koncie mają wiele aktów przemocy, w tym akty terroryzmu. Dokonywały ich nie tylko w imieniu własnego kraju, ale też Turków mieszkających poza Turcją oraz narodów blisko z nimi spokrewnionymi.

Wewnętrznie organizacja ta działała jednak również przeciw swoim rodakom o innych od nich poglądach, m.in. podczas okresu politycznej przemocy w Turcji w latach 70. XX wieku, kiedy dokonała licznych zamachów na nieprzychylnych jej liberalnych polityków, dziennikarzy czy przedstawicieli społeczności kurdyjskiej. Szare Wilki walczyły m.in. po stronie Azerbejdżanu w pierwszej wojnie o Górski Karabach (1988-1994), która zakończyła się zwycięstwem Armenii. Niektórzy z ochotników udali się do Czeczenii, aby wesprzeć tamtejszych separatystów w obu wojnach z Rosją.

Szarych Wilków nie zabrakło także w Syrii, gdzie bronią przede wszystkim tamtejszych Turkmenów. Ta nazwa może być nieco myląca, bo iraccy i syryjscy Turkmeni to grupa o wiele bliżej spokrewniona z Turkami, niż z narodem zamieszkującym Turkmenistan. Szare Wilki działają też w Północnym Cyprze czy w chińskiej prowincji Sinciang — zamieszkujący go Ujgurzy to naród pochodzenia turkijskiego.

Młodzieżówka MHP jest negatywnie nastawiona do syryjskich uchodźców, jest też bardzo mocno antykurdyjska, antyarmeńska i antygrecka. W 2015 r. protestowała przeciw rosyjskiemu zaangażowaniu w Syrii, głównie z uwagi na ofiary po stronie syryjskich Turkmenów. Z polskiej perspektywy najistotniejszy jest fakt, że Mehmet Ali Ağca, który w 1981 r. dokonał nieudanego zamachu na Jana Pawła II, był członkiem właśnie tej organizacji.

UEFA zadziałała bardzo sprawnie (tego wymagała krótka przerwa między meczami), zgodnie ze swoim założeniem, że na europejskich stadionach nie ma miejsca na politykę. Trzeba jednak dodać, że to podejście wielokrotnie okazało się jedynie pustym sloganem, a ruchy UEFA w tym zakresie bywają niekonsekwentne.

Zawieszenie Demirala wywołało głębokie oburzenie nie tylko w tureckim społeczeństwie, ale także na szczytach tamtejszej władzy. Tureckie MSZ wezwało „na dywanik” niemieckiego ambasadora w Turcji i wydało oświadczenie, w którym zdecydowanie potępiło decyzję UEFA, nazywając ją „nieakceptowalną”, „ksenofobiczną” i „motywowaną politycznie”. Turcja wskazuje w nim na fakt, że symbol ten nie jest zakazany w Niemczech i nie może być jednoznacznie utożsamiany ze skrajnie prawicowym ekstremizmem, bo jest on jedynie gestem historycznym i kulturowym.

Sprawa Demirala zjednoczyła Turków ponad podziałami politycznymi, na co zwraca uwagę dr Karolina Wanda Olszowska, analityczka ds. Turcji, współzałożycielka i prezeska Instytutu Badań nad Turcją:

Turcy odebrali decyzję UEFA bardzo negatywnie. Bez względu na poglądy polityczne podkreślają, że gest Demirala nie jest w Niemczech zakazany i traktują zawieszenie piłkarza jako uderzenie w Turcję i wielką niesprawiedliwość. Dodatkowo okno dyskursu jest w Turcji mocno przesunięte wobec tego, co znamy w Europie. Tamtejsza prawica u nas postrzegana byłaby jako skrajna prawica, a tamtejsi nacjonaliści jako ultranacjonaliści. Turcy tłumaczą, że gest wykonany przez Demirala nie był używany w latach 70. i 80., kiedy Szare Wilki dokonywały zamachów terrorystycznych. Argumentują, że został wprowadzony dopiero w latach 90., gdy organizacja ta okres największej aktywności terrorystycznej miała już za sobą.

Dr Olszowska podkreśla też ważny fakt, który wychwycili tureccy dziennikarze:

Zanim decyzja o zawieszeniu Demirala została oficjalnie ogłoszona przez UEFA, napisał o niej „Bild”. Wszystko wydarzyło się, zanim Turcy mogli w ogóle złożyć wyjaśnienia, co odbierane jest jako nieuczciwe. Sprawa tak bardzo oburzyła Turków, że jedno z miast, Bolu, zapowiedziało zbudowanie pomnika Meriha Demirala.

W Europie z kolei oburzenie było dokładnie odwrotne, przez co decyzja o zawieszeniu Demirala nie budzi większych kontrowersji. Niemcy też nie byli Turkom dłużni i wezwali do wyjaśnień tureckiego ambasadora w Berlinie.

Szare Wilki mają wysokie poparcie wśród kibiców wielu tureckich klubów sportowych, takich jak np. Bursaspor, którego fani znani są z poglądów nacjonalistycznych:

Decyzji o zawieszeniu Meriha Demirala nic już nie cofnie i na pewno nie zobaczymy go dziś na boisku. Jeśli Turcja pokona Holandię, obrońca ten nie zagra również w półfinale. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można spodziewać się jakiegoś odniesienia do tej sytuacji na boisku i na trybunach. Być może po strzelonym golu Turcy podniosą do góry koszulkę z numerem 3, który nosi Demiral. Być może tureccy kibice dadzą upust swojemu niezadowoleniu poprzez transparenty lub okrzyki. Mecz ten można bez wątpienia zaliczyć do tych z kategorii podwyższonego ryzyka.

Decyzja UEFA sprawiła, że prezydent Turcji Recep Tayyip Erdoğan zrezygnował z udziału w szczycie Organizacji Państw Turkijskich, a zamiast tego pojawi się na trybunach Olympiastadion w Berlinie. Reakcje tureckiego i niemieckiego MSZ oraz decyzja Erdoğana po raz kolejny udowadniają, że sportu i polityki oddzielić się nie da i że oba te obszary bardzo mocno na siebie oddziałują.