FC Südtirol – wieloetniczny eksperyment w cieniu Dolomitów

Szemrzący cicho, lodowaty nurt rzeki Eisack, rzucające chłodny cień zbocze góry Virgolo i spoglądające z oddali majestatyczne grzebienie Dolomitów – wśród takiego wspaniałego krajobrazu znajduje się Stadio Druso w Bolzano. Malownicze położenie to jednak nie jedyny powód, dla którego przyciąga on uwagę fanów w futbolu: i to zarówno we Włoszech, jak i daleko poza ich granicami. To wysunięty najdalej na północ stadion w historii Serie B – swoje mecze rozgrywa tu FC Südtirol, klub, którego poważna historia trwa raptem trzy dekady, a który w sezonie 2021/2022 zadziwił piłkarską Europę. Skąd na zapleczu włoskiej elity wzięła się drużyna o niemieckiej nazwie?

Kim jesteśmy? W co wierzymy? Co odróżnia nas od innych? Kto był tu przed nami? Wokół odpowiedzi na te pytania zbudowane są grupy kibicowskie we wszystkich krajach świata. Bez, mniej lub bardziej świadomie zdefiniowanych, wartości, historii czy tożsamości klubowy futbol i kibicowanie nie istnieją. I również dlatego ten sport to tak wspaniałe narzędzie do opowiadania o świecie – konfliktach etnicznych, historycznych zaszłościach, powodach do dumy, ale i kompleksach całych społeczeństw. To właśnie one będą tematem minicyklu „Piłka nożna a tożsamość”, autorstwa Michała Marchlewskiego. Cykl wypełnią historie klubów o wyjątkowo ciekawej, złożonej, wieloetnicznej tożsamości oraz analizy ukazujące, jak ich działalność wpływała (i wpływa) na społeczeństwo, politykę czy kulturę.

Gutengiorno!

„Südtirol” to niemiecka nazwa Południowego Tyrolu – regionu, który jestprzedziwną hybrydą wpływów niemieckich i włoskich. Dają one o sobie znać w każdym aspekcie codziennego życia: kulturze, języku, architekturze czy kuchni. Alpejskie chaty z sosnowego drewna sąsiadują tu z willami w śródziemnomorskim stylu, a w funkcjonujących tuż obok siebie lokalach można zjeść neapolitańską pizzę i tyrolskie spätzle z serem i słoniną. Na ulicach miast i wsi mieszają się trzy różne języki, a przy przecinających je drogach stoją dumnie rozprowadzane przez separatystyczną partię Süd-TirolerFreiheit tablice z hasłem „SüdtirolistnichtItalien!” (niem. „Południowy Tyrol to nie Włochy!”).

Krajobraz pełen sprzeczności to dziedzictwo skomplikowanej historii. Najbogatszy region Włoch, który słynie dziś z nowoczesnej infrastruktury drogowo-kolejowej, ośrodków narciarskich przyciągających turystów z całej Europy (czy pochodzącego stąd lidera rankingu ATP, Jannika Sinnera), był jeszcze całkiem niedawno postrzegany jako jeden z punktów zapalnych grożących powrotem konfliktów etnicznych w powojennej Europie. Aby poznać składniki południowotyrolskiej mieszanki wybuchowej, trzeba najpierw zagłębić się w trudne dzieje tego zachwycająco pięknego, choć mocno doświadczonego przez historię regionu.

Avidità znaczy chciwość

Na mapie politycznej współczesnej Europy Południowy Tyrol odnajdziemy na północnych rubieżach Włoch. Przez wieki okolice te miały jednak z Italią niewiele wspólnego. Już we wczesnym średniowieczu intensywnej germanizacji poddali je Bawarowie. W okolicach 1100 roku uformowało się na tych terenach Hrabstwo Tyrolu, które wzięło swoją nazwę od zamku Tirol położonego w okolicy miasta Merano (dziś alpejskie uzdrowisko po włoskiej stronie granicy, 30 km na północ od Bolzano). W XIV wieku hrabstwo podporządkowali sobie Habsburgowie, którzy zarządzali nim przez kolejne pięćset lat, ugruntowując dominację żywiołu niemieckiego na jego terenach. Według spisu powszechnego z 1910 roku dla 89% populacji Południowego Tyrolu językiem ojczystym był niemiecki. Od włoskiego (2,9% mieszkańców) popularniejszy był tu nawet ladyński (3,8%), język z grupy retroromańskich będący pozostałością po czasach rzymskich, używany głównie w okolicach doliny Val di Fassa.

Losy regionu zmieniła I wojna światowa. Włochy początkowo ogłosiły w niej neutralność. Pod naciskiem ententy postanowiły jednak wypowiedzieć wojnę państwom centralnym w zamian za liczne korzyści, wśród których znalazła się obietnica, że w razie zwycięstwa rząd w Rzymie przejmie kontrolę nad częścią przygranicznych terytoriów austriackich, m.in. nad Dalmacją i Tyrolem. Finał wojny był dla Włochów korzystny – ententa wygrała, a oddziały kroczące pod zielono-biało-czerwonym sztandarem zajęły nie tylko południowy, ale i północny Tyrol, docierając nawet do Innsbrucka.

Powojenny traktat w Saint-Germain-en-Laye między Austrią a państwami ententy potwierdził włoskie zdobycze terytorialne – Południowy Tyrol trafił pod jurysdykcję Rzymu. Nową granicę austriacko-włoską wyznaczono linią przebiegającą między szczytem Piz Umbrail a miejscowością Toblach – przecinała ona m.in. Przełęcz Brenner, używaną od starożytności jako punkt tranzytowy między Północą a Południem Europy. Wszystko wbrew woli miejscowej ludności – dała ona temu wyraz w wyborach w 1921 roku, w których z miażdżącą przewagą niemal 90% wygrał Związek Niemiecki (DeutscherVerband).

Podpalanie lontu

Pod rządami faszystów Południowy Tyrol poddawany był intensywnej italianizacji: zakazano używania języka niemieckiego w szkołach i urzędach, a jednocześnie do przeprowadzki na tyrolskie ziemie zachęcano migrantów z innych regionów Włoch. Szczególnie wielu sprowadzono ich do Bolzano, gdzie włoskie władze wybudowały z dla nich nową dzielnicę mieszkalną oraz rozległy okręg przemysłowy. Wreszcie w maju 1939 roku Hitler i Mussolini zawarli tzw. Pakt stalowy, który dawał niemieckojęzycznym mieszkańcom Południowego Tyrolu wybór: mogli albo przeprowadzić się do Trzeciej Rzeszy i otrzymać niemieckie obywatelstwo, albo pozostać w rodzinnych miejscowościach pod warunkiem zaakceptowania całkowitej italianizacji. W konsekwencji region opuściło ok. 75 000 osób, co powodowało liczne konflikty. Wśród Tyrolczyków pojawiły się głębokie podziały: tych, którzy wyjechali nazywano nazistami, tych którzy pozostali – zdrajcami.

Pomimo licznych protestów mieszkańców (za wnioskiem w sprawie przyłączenia Południowego Tyrolu do Austrii zebrano 155 tysięcy podpisów), po II wojnie światowej alianci zdecydowali, że region powinien pozostać w całości w granicach Włoch. W 1946 roku Austria i Włochy zawarły porozumienie, na mocy którego zwiększono prawa jego germanofońskich mieszkańców: niemiecki otrzymał status oficjalnego języka, ponownie zezwolono też na prowadzenie w nim edukacji.

To nie uspokoiło napięć w regionie – niemieckojęzyczni Tyrolczycy liczyli na więcej. Powstał nawet Komitet Wyzwolenia Południowego Tyrolu (BefreiungsausschussSüdtirol,BAS): podziemna organizacja terrorystyczna, która najpierw przeprowadzała akcje niszczenia faszystowskich pomników, a później nawet zamachy i zasadzki na włoskie siły bezpieczeństwa. Najsłynniejsza i najbardziej spektakularna akcja BAS odbyła się w tzw. „noc ognia”, gdy jej członkowie wysadzili 37 słupów linii wysokiego napięcia w okolicach Bolzano, paraliżując tamtejszy przemysł, tradycyjnie utożsamiany ze środowiskiem imigrantów z innych regionów Włoch. Napięcia między italofonami i germanofonami skutecznie obniżyła dopiero zawarta w 1969 roku druga umowa Włoch i Austrii, która przyznała regionowi znaczną autonomię od Włoch oraz nową, dwujęzyczną nazwę – Trentino-AltoAdige/Südtirol.

Obecnie większość w Południowym Tyrolu wciąż stanowiludność niemieckojęzyczna (według spisu powszechnego z 2024 roku 68,61%), choć skutki trwającej od ponad stu lat italianizacji regionu są zauważalne – po włosku mówi dziś 26,98% jego mieszkańców. Na południowotyrolskich drogach funkcjonują dwu- lub trzyjęzyczne tablice z nazwami miejscowości i ulic. Działa też system tzw. proporzionale etnica (proporcjonalności etnicznej), zgodnie z którym proporcjereprezentantów poszczególnych grup językowychwśród osób zatrudnionych w administracji publicznej muszą odzwierciedlać proporcje obecne w całym regionie.

Pomimo złożonej struktury etnicznej, Południowy Tyrol charakteryzuje zdumiewająca stabilność polityczna. Od 1960 roku stanowisko jego prezydenta piastowało zaledwie trzech polityków – Silvius Magnago, Luis Durnwalder i Arno Kompatscher, wszyscy z ramienia Południowotyrolskiej Partii Ludowej (Südtiroler Volkspartei), centrowego ugrupowania, wywodzącego się z przedwojennego Związku Niemieckiego. Reprezentuje ono ludność germanofońską i broni jej interesów, prowadzi politykę regionalizmu, opartą jednak na współpracy, a nie na konfrontacji z rządem centralnym. SVP cieszy się powszechnym poparciem – w wyborach do włoskiego parlamentu nigdy nie uzyskała na terenie Południowego Tyrolu wyniku gorszego niż 44,1%, dzięki czemu regularnie wprowadza do izby swoich deputowanych.

Antywłoskie nastroje wciąż są jednak żywe: w regionalnych wyborach w 2023 roku partie separatystyczne uzyskały łącznie 21,7% głosów. Największa z nich, Południowotyrolska Wolność (Süd-Tiroler Freiheit), biorąc za wzór katalońskich secesjonistów, zorganizowała w 2013 roku nieoficjalne referendum. Wzięło w nim udział 60 000 osób, czyli 15% mieszkańców posiadających czynne prawo wyborcze. Według organizatorów 92% spośród nich opowiedziało się za zwiększeniem autonomii regionu (w referendum południowotyrolskim, w przeciwieństwie do katalońskiego, nie pytano o całkowitą secesję). Kluczowymi punktami programu STF są obecnie nadanie germanofońskim mieszkańcom Południowego Tyrolu podwójnego obywatelstwa (w tym postulacie wspiera ich FPÖ, najpopularniejsza obecnie partia w Austrii) oraz uznanie niemieckiego za jedyny język używany w szkołach i szpitalach.

Antybilbao

To właśnie niemiecką nazwę regionu – Südtirol – wykorzystuje jako swój szyld zespół grający na Stadio Druso. Sugerując się nim, można by przypuszczać, że mamy do czynienia z klubem o wyraźnie separatystycznym charakterze, mającym dla miejscowej społeczności znaczenie porównywalne z Athletikiem Bilbao w Kraju Basków czy FC Barceloną w Katalonii. Rzeczywistość jest znacznie bardziej złożona. Od wielkich drużyn z Półwyspu Iberyjskiego biancorossich różni przede wszystkim to, że ich zespół ma stosunkowo krótką tradycję i nie jest aż tak mocno zakorzeniony w tożsamości miejscowej społeczności – powstał dopiero w 1974 roku; co więcej, przez większość swojej historii występował w niższych ligach. W zbudowaniu wiernej bazy fanów i trwałym zaznaczeniu swojej obecności w świadomości okolicznych mieszkańców nie pomagały mu też dwukrotne przenosiny – najpierw z Bressanone (Brixen) do Vahrn, później z Vahrn do Bolzano. Zespół dwa razy zmieniał też nazwę: najpierw z SV Miland na FC Südtirol-Alto Adige, a później na obecną – FC Südtirol. Dynamiczny rozwój klubu zaczął się jednak tak naprawdę dopiero w połowie lat 90., po przejęciu go przez grupę południowotyrolskich przedsiębiorców.

Począwszy od przełomu pierwszej i drugiej dekady XXI wieku Tyrolczycy przez dwanaście lat występowali na trzecim poziomie rozgrywkowym. Klub wykorzystał ten czas na rozbudowę struktury organizacyjnej i stworzenie nowego centrum treningowego w lesie pod Bolzano – ośrodek obejmujący cztery pełnowymiarowe boiska oraz budynek, który mieści biura, siłownię, restaurację czy salę konferencyjną został oddany do użytku w 2018 roku. Jego klasę błyskawicznie docenił Niemiecki Związek Piłkarski, który zorganizował tu zgrupowanie reprezentacji Joachima Löwa przed mistrzostwami świata w Rosji.

Najlepsza obrona w Europie

Biancorossi czekali na upragnioną promocję na zaplecze elity długo, ale gdy już ją wywalczyli, to zrobili to w wielkim stylu. W fenomenalnym sezonie 2021/2022 zespół kierowany przez Ivana Javorčicia, obecnego asystenta Ivana Tudora w Juventusie, całkowicie zdominował ligę: zdobył 90 punktów w 38 meczach, w całym sezonie tylko dwukrotnie schodził z boiska pokonany i zanotował nieprawdopodobny bilans bramkowy 49:9 (żadna drużyna na poziomie profesjonalnym w Europie nie straciła w tamtym sezonie mniejszej liczby goli). Awans do Serie B był wydarzeniem historycznym dla samego klubu, ale i dla całego regionu – Trydent-Górna Adyga nigdy wcześniej nie miał swojego reprezentanta na tak wysokim szczeblu rozgrywkowym.

W pierwszym sezonie po awansie do Serie B FC Südtirol poradził sobie nadspodziewanie dobrze, plasując się na szóstym miejscu dającym prawo do gry w play-offach. Kolejne rozgrywki zakończyli Tyrolczycy w środku tabeli, na dwunastym miejscu i wiele wskazuje na to, że podobny finał będzie miał dla nich także trwający sezon. Można więc śmiało powiedzieć, że ugruntowali swoją stabilną pozycję na drugim poziomie rozgrywkowym włoskiego futbolu.

Od 2024 roku w FC Südtirol gra Mateusz Praszelik.

Jeden klub, dwie wizje, trzy języki

Wyjątkowy (i zupełnie odmienny od tego znanego z Barcelony czy Bilbao) charakter ma środowisko kibiców klubu, które cechuje się wielojęzycznością i otwartością na wszystkie grupy etniczne zamieszkujące region. Stadio Druso jest na pewno jednym z nielicznych, a może i jedynym w Europie obiektem, na którym regularnie rozbrzmiewają przyśpiewki w kilku językach. Równolegle, z myślą o italofonach i germanofonach formułowane są komunikaty spikera, wydawany jest program meczowy czy prowadzona jest komunikacja na stronie internetowej i w mediach społecznościowych klubu.

To nie oznacza jednak, że podczas meczu klubu z Bolzano napięcia między grupami językowymi zamieszkującymi Południowy Tyrol całkowicie zanikają. Craig Willis i Jakob Volgger, którzy poddali środowisko fanów FC Südtirol dogłębnej socjologicznej analizie, zwracają uwagę na to, że podczas domowych meczów fani dzielą się na dwie wyraźne, siedzące naprzeciwko siebie grupy: w przyśpiewkach jednej dominuje język włoski, a z miejsc zajmowanych przez drugą słychać wszystkie oficjalne języki regionu: włoski, niemiecki i ladyński. Willis i Volger przytaczają też incydent sprzed meczu Tyrolczyków z A.S. Cittadellą, gdy doszło do ostrych starć między przedstawicielami kibiców z grup Gradinata Nord i Curva Südt. Jedną z przyczyn podziałów wśród fanów biancorossich jest sam szyld, pod którym występuje klub – protestuje przeciwko niemu grupa Gradinata Nord, której przedstawiciele twierdzą, że „nie czują się reprezentowani” przez nazwę i herb, z których usunięto człon włoskiej nazwy regionu – „Alto Adige” („Górna Adyga”).

Walter Bumgartner, prezydent klubu, uzasadniał zmianę szyldu względami marketingowymi, potrzebą uproszczenia marki. Były to jednak tłumaczenia dość mgliste. – Tak naprawdę nazywamy się FC Südtirol od samego powstania klubu w 1995 roku, to właśnie pod tą nazwą jesteśmy zarejestrowani w Izbie Handlowej, Lidze i FIGC [włoskim związku piłki nożnej – przyp. red.]. Dokonaliśmy wtedy właściwego wyboru. Dzięki temu możemy lepiej „sprzedać” naszą markę, która jest jasna i niepowtarzalna oraz najlepiej określa nasze terytorium – mówił w rozmowie z włoskojęzyczną gazetą Corriere dell’Alto Adige.

Dla wielu kibiców zmiana jest nie do przyjęcia. Sprawa ta wzbudza na tyle duże emocje, że głos zabrali w niej nawet lokalni politycy. Włoskojęzycznych tifosich wsparł m.in. Alessandro Urzì z narodowo-konserwatywnej partii Bracia Włosi, zdaniem którego germanofońska nazwa drużyny była jedną z przyczyn niskiej frekwencji na Stadio Druso w meczach decydujących o awansie do Serie B.- Kierownictwo klubu wykorzystuje piłkę nożną do narzucenia jednojęzycznej tożsamości pożądanej przez polityków. […] To politycznie niepoprawne? Mówię to, co myśli wielu miłośników piłki nożnej, którzy pomimo sukcesów drużyny, nie pojawiają się na stadionie, aby ją wspierać. Wielu nie ma odwagi głośno o tym powiedzieć – stwierdził polityk zasiadający wówczas w radzie prowincji, a dziś wykonujący mandat parlamentarzysty.

Eksperyment sportowy, eksperyment socjologiczny

Zupełnie inaczej na rolę klubu w miejscowej społeczności patrzy prezes klubu, Dietmar Pfeifer, który przekonuje, że FC Südtirol może być modelowym przykładem integracji wieloetnicznego regionu. Akcentuje on w wywiadach, że jego celem od początku było zgromadzenie przedstawicieli wszystkich grup etnicznych zamieszkujących Południowy Tyrol pod jednym dachem i połączenie ich we wspólnym celu: dopingu dla miejscowego zespołu.

Przedstawiciele władz FC Südtirol chętnie podkreślają, że zarządzany przez nich klub nie reprezentuje żadnego konkretnego miasta, lecz cały region, co jest unikalnym zjawiskiem we włoskim futbolu. Nie ulega wątpliwości, że zespół z Bolzano jest pod wieloma względami wyjątkowy – choć wywodzi się z obszaru, w którym wciąż żywe są separatystyczne tendencje, podstawą jego tożsamości nie jest podkreślanie odrębności od reszty kraju czy pełnienie roli nieformalnej reprezentacji piłkarskiej Południowego Tyrolu, lecz otwartość na wszystkie osoby zamieszkujące region, niezależnie od ich identyfikacji narodowej i używanego przez nie języka.

Źródeł takiego stanu rzeczy można upatrywać m.in. w tym, że klub powstał w latach 70., czyli już po podpisaniu porozumień normalizujących stosunki między germanofonami i italofonami, a zaczął piąć się po szczeblach rozgrywkowych na przełomie XX i XXI wieku, czyli w czasach, gdy Południowy Tyrol kojarzył się już znacznie mocniej z gospodarczym prosperity i dynamicznym rozwojem turystyki niż z gwałtownymi konfliktami etnicznymi. Nie bez znaczenia jest też wreszcie lokalizacja stadionubiancorossich w mieście uważanym od dekad za jedno z centrów życia włoskojęzycznej społeczności, dalekim od górskich wsi i miasteczek, w których wciąż pielęgnuje się tyrolskie tradycje.

FC Südtirol jest ciekawym eksperymentem socjologicznym – jego przykład udowadnia, że klub piłkarski może łączyć we wspólnym dopingu osoby z bardzo różnych grup społecznych, etnicznych czy językowych, lecz jednocześnie potwierdza, że wspieranie jednej drużyny nie sprawia, iż widoczne poza stadionem konflikty magicznie znikają. Tyrolski klub jest też bardzo interesującym przedsięwzięciem pod względem czysto piłkarskim – budowanym na zdrowych podstawach, ze stabilnym modelem rozwoju, nowoczesną infrastrukturą i dobrze funkcjonującą klubową akademią. Jeśli będzie szedł tą drogą dalej, już za kilka lat może być o nim jeszcze głośniej niż dziś – i to z wyłącznie sportowych powodów.

Michał Marchlewski – absolwent Międzyobszarowych Indywidualnych Studiów Humanistyczno-Społecznych na Uniwersytecie Łódzkim (kierunek wiodący: Stosunki międzynarodowe) oraz Teorii muzyki na Akademii Muzycznej im. Grażyny i Kiejstuta Bacewiczów w Łodzi. Dziennikarz Studenckiego Radia „ŻAK” Politechniki Łódzkiej, współautor audycji i podcastów sportowych („Szybciej, wyżej, mocniej!”) oraz publicystyczno-międzynarodowych („Niepokój”). W latach 2020-2024 związany z portalem lodzkisport.pl.

Wybrane źródła:

Walter Baumgartner, Südtirol, pocoradicamento? Datecifiducia, lo stadio aiuterà, rozm. przepr. Fabio Pasini, „Corrieredell’Alto Adige”, nr 277 (22.01.2019 r.), str. 5, https://www.pressreader.com/article/281547997734230

Roberto Bordi, Fc Südtirol, clamorosaprotestadeitifosi: “Noisiamol’Alto Adige”, “Il Giornale”, https://www.ilgiornale.it/news/sport/fc-s-dtirol-clamorosa-protesta-dei-tifosi-noi-siamo-lalto-1787955.html

AlessiaPeretti, Separatist sentiment on the rise in Italy’s majority German-speaking province, “Euractiv.it”, https://www.euractiv.com/section/politics/news/separatist-sentiment-on-the-rise-in-italys-majority-german-speaking-province/

Jakub Starzyk, Obronili swój język, teraz mają najszczelniejszą obronę w Europie, „Echo Trybun”, https://echotrybun.pl/obronili-swoj-jezyk-teraz-maja-najszczelniejsza-obrone-w-europie-ambitny-projekt-fc-sudtirol/

Jarosław Swajdo, Południowy Tyrol: droga do autonomii, „Histmag”, https://histmag.org/Poludniowy-Tyrol-droga-do-autonomii-15816

Craig Willis,JakobVolgger. Unity under one roof? Identity and language in the context of FC Südtirol and their fanbase. “EURAC Research”, https://www.eurac.edu/en/blogs/eureka/unity-under-one-roof-identity-and-language-in-the-context-of-fc-sudtirol-and-thei

[b.a.], Il referendum di Eva: il 92% vuoleilSüdtirol, “AltoAdige.it”, https://www.altoadige.it/cronaca/bolzano/il-referendum-di-eva-il-92-vuole-il-s%C3%BCdtirol-1.420885